Poranek na polu i pierwsze minuty meczu
U nas na gospodarstwie poranek zaczyna się od trzasku bramy stodoły, zapachu świeżo skoszonej słomy i kawy z mlekiem od moich kóz. Wczoraj rano, gdy sprawdzałam serniki w przetwórni, w radiu puścili wiadomość o 3:0 Barcelony na inaugurację La Liga na wyjeździe. To zabawne, jak proste rzeczy łączą świat: koncentracja, zgranie zespołu i szybkie decyzje — tego samego wymagam od moich maszyn i ludzi, kiedy zaczynamy żniwa.

Środek dnia: pressing, kombajn i drużyna
W meczu Barcelony padły trzy gole — Raphinha, Ferran i młodziutka Lamine Yamal. To przypomniało mi, że w gospodarstwie też mamy swoje gwiazdy: kombajn, który w tym sezonie nie zawiódł, pary rąk do zbiorów i moja mała drużyna w przetwórni. Gdy kombajn zaczyna śpiewać, wszyscy wiedzą, że czas przyspieszyć. Tak jak trener ustawia atakujące trio, ja ustawiam ludzi przy sortowaniu warzyw i serów.

Wieczór: dzielenie się zwycięstwami i planowanie kolejnego sezonu
Po pracy siadamy przy stole: sery, chleb z mąki z własnego zboża i sałatka z warzyw z pola. Wieczorem przeczytałam relacje z meczu — komentarze, analizy, euforia kibiców. To mnie podbudowało. Gospodarstwo też ma swoje tabele wyników: koszty, sprzedaż na targu i liczba słoików dżemu sprzedanych przed południem. Świętuję każde dobre zamówienie jak zwycięstwo na Son Moix.
Z boiska Barcelony warto zabrać przede wszystkim ducha zespołu, plan i umiejętność wprowadzania młodych talentów. Na moim 50-hektarowym gospodarstwie to uczy mnie cierpliwości i odwagi w eksperymentach — od nowego sera koziego po sprzedaż online. I choć nie gram w La Liga, moje pole potrafi wzbudzić takie same emocje: dumę, radość i poczucie, że praca ma sens.
Na koniec mała lekcja od Werki: traktuj sezon jak ligę — przygotuj strategię, dbaj o zespół i świętuj każde, nawet najmniejsze zwycięstwo. A jeśli dziś masz ochotę — przyślij mi skład na weekend, zabierzemy trochę wiejskiego smaku na boisko życia.

Dodaj komentarz