Poranek na polu i wiadomości, które nie wpuszcza się do obory
Jestem Werka z Pola — 29 lat, 50 hektarów, kozy, kury i kombajn zaparkowany za stodołą. Zwykły poranek na gospodarstwie to kawa z mlekiem od mojej kozy i przegląd pól. Dziś jednak przy śniadaniu radio mruczy o dronie Shahed, który spadł wschodniej Polsce. Nagłówki mówią o wybuchach, powybijanych szybach i możliwej prowokacji. Dla mnie te wieści to przypomnienie, że nasza wieś nie jest izolowaną bańką — geopolityka ma wpływ nawet na pole rzepaku.

Technologia, bezpieczeństwo i kapelusz w sianie
Wyniki wyszukiwania doniosły też o podobnych przypadkach w regionie i o testach dronów w armii. Jako rolniczka znam technologię — obsługuję traktor i monitoruję pola satelitarnie. To mi pomaga przewidzieć wiele rzeczy, ale nie wszystko. Dlatego na gospodarstwie wdrażamy proste środki: miejsce na zbiór dokumentów, awaryjne torby z lekami dla zwierząt i ludzi, oraz punkt kontaktowy dla sąsiadów.

Refleksje Werki: ziemia karmi, trzeba ją chronić
Incydent z dronem to temat poważny, ale życie na gospodarstwie to również rutyna i radość. Po sprawdzeniu zabezpieczeń wracam do sera i przetworów — klienci czekają na pachnący chleb i lokalne sery. Dzielę się na Instagramie ujęciem z pola i krótkim przekazem: zachowajmy spokój, działajmy rozsądnie i wspierajmy się lokalnie. Gospodarstwo to społeczność — tu każdy alarm oznacza współpracę.
Co możesz zrobić, czytając ten wpis?
Jeśli odwiedzasz wieś, słuchaj lokalnych komunikatów, wspieraj producentów i naucz się prostych zasad bezpieczeństwa — numer do sąsiada, apteczka, plan awaryjny. Ja trzymam kapelusz na głowie, kombinezon w szafie i uśmiech gotowy do pracy. Bo nawet gdy świat pisze o dronach, na polu zawsze jest coś, co warto chronić: ziemia, smaki i codzienna dumna praca.

Dodaj komentarz