Poranek na polu i nagły zryw sportowych emocji
Dzień zaczął mi się jak zwykle: kawa z mlekiem od moich kóz, szybki obchód zagrody i planowanie zbiorów na siew. Na radiu w traktorku przemykały informacje z Ekstraklasy — „Górnik rozjechał Pogoń 3:0”. To brzmi jak tytuł sensacji, a dla mnie to była chwila przerwy między siewnikiem a naprawą pługa.

Metafory boiskowe w pracy rolnika
Górnik Zabrze w uderzeniu przypomniał mi o tym, jak ważna jest taktyka i przygotowanie. Na 50 hektarach uczę się planować jak trener: kadrowanie zasiewów, rotacja upraw, odpowiedni moment koszenia. Kiedy przeciwnik na boisku robi press, po prostu trzeba odczytać znak — u mnie sygnałem jest pogoda i stan gleby. Przygotowując pole, czuję podobną adrenalinę do tej, gdy piłkarze wchodzą w „zabójcze” 10 minut gry.

Życie na gospodarstwie: równowaga między pasją a praktyką
Sport daje emocje, my dajemy smak. Górnik–Pogoń to temat rozmów, a jednocześnie przypomnienie, że rytm dnia na wsi jest nieprzewidywalny — trzeba być gotowym na nagłe zwroty akcji. Moje gospodarstwo to nie stadion, ale tu też są swoje zwycięstwa: udana produkcja sera, udane zbiory, dobre relacje z klientami. Czasem zdarza się, że klienci na targu komentują wynik meczu, a ja polecam im sery i przetwory — bo rozmowa o piłce łączy ludzi tak samo jak jedzenie.
Małe zwycięstwa i plany na przyszłość
Zamykając dzień, myślę o kolejnych krokach: zoptymalizować system nawadniania, zaplanować promocję na Instagramie i może zorganizować wieczorek z oglądaniem meczu przy stoisku na targu. Bo życie na wsi to mieszanka pracy, pasji i wspólnoty — czasem trzeba tylko chwili, by zamienić wiejski spacer w świętowanie zwycięstwa. A jeśli ktoś pyta, kto wygrał — odpowiadam z uśmiechem: dziś Górnik, a jutro może my, jeśli dobrze zaplanujemy zasiewy i sprzedaż.

Dodaj komentarz